O poranku czekała nas
kolejna długa droga do stolicy Kenii- Nairobi. Jeszcze rzut oka na największe
zwierzęta zamieszkujące afrykański ląd i jedziemy do Muzeum Karen Brixen oraz na
niewegetariański lunch do Carnivore-
gdzie można skosztować mięsa przeróżnych zwierząt...: krokodyla, strusia, krowy
afrykańskiej, wielbłąda. . . Po tych atrakcjach niestety nie czekało nas już
safari wśród zwierzaków i niesamowitych widoków afrykańskiej sawanny, a jedynie
godzinny przelot do Mombasy.
Cóż nie był to specjalnie interesujący dzień... ale w sumie co by nas po tym wszystkim mogło zaskoczyć?:)
Ostatni dzień wycieczki spędziłem w tym samym hotelu, w którym
przespałem pierwszą noc (Baobab Beach Resort). Hotel jak hotel, wg mnie nic
nadzwyczajnego. Mimo, że w Internecie można znaleźć mnóstwo pozytywnych opinii
na jego temat, mnie jakoś specjalnie nie porwał (no tak, ale w sumie nic by
mnie pewnie nie zaskoczyło bardziej niż to co widziałem podczas safari!). Na
terenie hotelu grasowało mnóstwo małpek- co było dla mnie największą jego
atrakcją (baseny, plaże, spa i inne takie mnie mało interesują:D ). Jednak muszę
przyznać, że wschód słońca nad oceanem podobnie jak ten, który widziałem nad
sawanną w Tsavo East, oczarował mnie!
Oj nawet nie wiesz jaką radość :))to ja Ci dziękuję że sie tym podzieliłeś, zdjęcia to pewnie niewiele w porównaniu z wrażeniami jakie masz w sobie po tej wyprawie, ale już one mówią jak cudowne jest doznanie natury w jej nieskalanym obliczu...szczerze :) zazdroszę Ci i podziwiam :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam- DiabloBlue
Małpy małpami, ale przyznam się, że czekałam też na to ostatnie zdjęcie :P
OdpowiedzUsuńAgaBlue
Świetnie Dawid.
OdpowiedzUsuńWielką przyjemność sprawiło mi oglądanie Twoich zdjęć i czytanie Twoich komentarzy. Fotki - pierwsza klasa, wdzięczni modele uchwyceni w ciekawych momentach. Gratuluję wyczucia.
OdpowiedzUsuńTak jak AgaBlue czekałam na ostatnie zdjęcie żeby zobaczyć jak wygląda gość, który spełnia swoje dziecinne marzenia.
Życzę kolejnych takich podróży.
Pozdrawiam, Airplanemig
Oczywiście miało być dziecięce, a nie dziecinne, marzenia.
OdpowiedzUsuńTo pisałam ja, Airplanemig
po obejrzeniu Twojego bloga uśmiech nie schodzi z mojej twarzy :)
OdpowiedzUsuńgratuluję odwagi i konsekwencji w dążeniu do celu
Serwus Dawid - wstyd mi, ze wczesniej zadnego komentarza nie zamiescilem.
OdpowiedzUsuńNo, ale Ty tez sie wstydz troszke, ze blog sie nie rozrosl, ze napisales: KONIEC.
Mam nadzieje, ze i podroze kontynuowane beda i blog takze.
P.S. nowe katalogi juz sie pojawily - Tanzania czeka.
:))))
Pozdrawiam.
Heja ho, ekstra masz te fotki, jestem pod wielkim wrazeniem :) Słyszałam juz troche o tej Twojej Kenii i fajnie było poogladac zdjecia i poczytac relacje :P Pozdrawiam i zycze sukcesow w samorealizacji :) Lavena (corka AgiBlue :P)
OdpowiedzUsuńcudowne, piękne,rewelacyjne fotki... dla takich podrózy warto żyć prawda?
OdpowiedzUsuńpozrawiam,
B.
Ale Karen... to chyba Blixen ;) Poza tym cudownie mi się ogląda Twoje zdjęcia, bo za miesiąc wyjeżdżam do Kenii!! Huurrra! Marzenia się spełniają! Nie mogę się już doczekać, choć to będzie zaledwie 7 dni i ani dnia dłużej, to i tak czuję, że będzie to przygoda życia ;) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuń