To tu, To tam: listopada 2014

sobota, 29 listopada 2014

MADAGASKAR: Drogą nr 7; cz.I.

Łatwo nie było, ale się udało. Droga nr 7 na Madagaskarze prowadzi ze stolicy kraju Antananarivo do Tulear nad Kanałem Mozambickim.

(źródło: google)

Tak w sporym uproszczeniu wyglądała trasa, którą udało nam się przebyć podczas ośmiu dni pobytu na wyspie. Niestety brak jest alternatywnych dróg, dlatego też trasę tę pokonaliśmy w obie strony drogą lądową. Bardzo optymistycznym założeniem jest możliwość przebycia tej trasy w 11,5 godziny. Choć jest to droga krajowa i jeden z głównych szlaków tranzytowych... droga ta odstaje znacznie od standardów Afryki kontynentalnej. Kiepska infrastruktura drogowa wynagrodzona jest niewielkim natężeniem ruchu. Po trasie uczęszczają głównie ciężarówki przewożące towary między stolicą kraju i portem w Tulearze. Faktem jest, że te  920 km jest ogromnym wyzwaniem a dwukrotne jej pokonanie w upale i bez klimatyzacji to już małe szaleństwo... Ale zdecydowanie warto było.

Przygoda z Madagaskarem zaczęła się od trzygodzinnego przelotu z Johannesburga do Antananarivo malgaskimi liniami Air Madagascar. Choć standard maszyn odbiega znacznie od europejskich linii to jednak sympatyczna obsługa, poczęstunek i nielimitowane napoje wynagradzają oryginalny zapach, ciasnotę i odczuwalny półmrok panujący na pokładzie. Trochę trzęsło ... ale wylądować się udało. Na lotnisku powitanie- Pani z termometrem mierzyła temperaturę wszystkich pasażerów- strach przed wirusem eboli dotarł i tutaj. Jestem praktycznie pewien, że termometry jak i większość obecnego sprzętu na Madagaskarze dostarczyła któraś z francuskich korporacji.... Oby to faktycznie pomagało a nie służyło jedynie wyduszeniu pieniędzy z jednego z najbiedniejszych państw świata.

Wizy na Madagaskar zgodnie z informacjami podanymi przez polski MSZ są darmowe, jeśli pobyt nie przekracza 30 dni.  Super- zaoszczędzone 50 euro! :)
Po niełatwym dniu, zmianie strefy klimatycznej i podróży do hotelu Le Louvre czas na odpoczynek. Pierwszy wieczór zapowiada niespecjalnie sprzyjającą aurę... pada intensywny deszcz.

Pierwszy poranek na wyspie jest pochmurny, choć bez deszczu, budzi w nas nadzieje, że wieczorny deszcz to nie zapowiedź pory deszczowej, która na Madagaskarze jest bardzo intensywna.

Madagaskar

Madagaskar

Madagaskar

Madagaskar

Madagaskar
Pierwszy cel podróży to miasto Antsirabe. W drodze do miasta, tylko krótka przerwa w małej miejscowości, gdzie następuje zderzenie z malgaską rzeczywistością. Ludzie są zwyczajnie mili, uśmiechają się, dzieci okazują zainteresowanie przybyszami,

Madagaskar

Madagaskar

Madagaskar

Madagaskar

Madagaskar
Chmury pomału znikają... ustępując miejsca błękitnemu niebu. Robi się coraz cieplej. To zapowiedź przeszło 30 stopniowych upałów, które będą nam towarzyszyły do końca pobytu na Madagaskarze.

Madagaskar

Madagaskar

Antsirabe to trzecie największe miasto Madagaskaru. Miasto kontrastu i folkloru. Niegdyś służyło, jako kurort i uzdrowisko, dziś jednak turystów jest tutaj niewielu, a turystyka skupia się głównie wokół parków narodowych. Grzechem jest nieskorzystanie z rykszy napędzanej siłą ludzkich mięśni, które tutaj zastępują taksówki (za 5 000 ariarów, czyli ok. 7zł mamy 20 minutową przejażdżkę-udajemy się z postoju pod popularny ośrodek uzdrowiskowy).


Madagaskar- Antsirabe

Madagaskar- Antsirabe

Madagaskar- Antsirabe

Madagaskar- Antsirabe

Madagaskar- Antsirabe

Madagaskar- Antsirabe

Madagaskar- Antsirabe

Po wyjeździe z miasta znów towarzyszą nam bajkowe, pełne koloru krajobrazy. Częstym elementem krajobrazu Madagaskaru są pola ryżowe, które niesamowicie kontrastują z czerwoną glebą.

Madagaskar

Madagaskar

Madagaskar

Madagaskar
 I przerwa na obiad w kolejnej mieścinie... gdybym wiedział, co mnie czeka na kolejnym odcinku podróży pewnie zjadłbym dużo więcej... :)

Madagaskar

Madagaskar

Madagaskar

Madagaskar
Po opuszczeniu miasta czekała nas dalsza podróż do Parku Narodowego Ranomafana. Niestety w czasie długiego przejazdu, nasz kierowca zawiódł...i spalił sprzęgło. Samochód całkowicie unieruchomiony.... do zachodu słońca pozostała godzina.... brak jakiegokolwiek oświetlenia i 80 km do celu. Choć starałem się zachować zimną krew... po zachodzie słońca strach zaczął dawać się we znaki- "przecież to jedyna droga, wszyscy nią jeżdżą.... i ci serdeczni i ci mniej serdeczni ludzie". Nadeszła afrykańska noc, ciemna, gwieździsta.... na poboczu drogi stała nasza 19 osobowa grupa... każdy przy swojej walizce. Nasz przewodnik lokalny pojechał stopem do pobliskiej wioski załatwiać zastępczy transport już godzinę temu- od tego czasu nie odzywał się. W pewnym momencie zatrzymuje się samochód, z którego wychodzi trzech mężczyzn, dzieciaki i kobieta. Jeden z mężczyzn podchodzi do nas i przedstawia się jako szef żandarmerii... cóż niby na koszulce coś tam pisze... ale odznaki brak, samochód nieoznakowany.... Szef zaczyna wykonywać telefony w języku zupełnie dla nas niezrozumiałym. Nagle dowiadujemy się, że droga ta jest bardzo niebezpieczna i turyści po zmroku nie powinni przebywać na jej poboczu. Po kolejnych kilkudziesięciu minutach, podjeżdża mały motorek z dwoma uzbrojonymi w karabiny maszynowe mężczyznami na pokładzie. Nogi mi się ugięły, pilot zaczyna podejmować próby skontaktowania się z konsulatem, pozwoliłem sobie poczęstować się mocniejszym trunkiem od współtowarzyszy podróży. Po kolejnej godzinie wsłuchiwania się w niezrozumiałe dialogi na przemian w języku francuskim i malgaskim pojawia się nasz przewodnik lokalny z dwoma niewielkimi autobusikami.....- uffff... uratowani. Uzbrojeni Panowie wsiadają do naszych busów- będą nas eskortować do oddalonego o 50 km miasteczka. Wszystko zakończyło się dobrze.... kolejna afrykańska przygoda za mną. Zmęczony, a raczej wykończony emocjami, do lodży docieram po północy. Nie rozglądając się po okolicy od razu uciekam do pokoju. Prysznic.... i sen- jutro czeka mnie wędrówka po równikowym lesie deszczowym...

cdn... :)


poniedziałek, 24 listopada 2014

RPA; Johannesburg- upadła metropolia.

Uff... przegląd i selekcja zdjęć zajmuje mi więcej czasu niż mógłbym się spodziewać, dlatego postanowiłem na chwilę zmienić temat. W czasie urlopu miałem okazję odwiedzić Johannesburg. Metropolia ta jest stolicą południowoafrykańskiego biznesu. Bez wątpienia jest najbogatszym miastem w kraju. Choć sprawia wrażenie nowoczesnej, ogromnej metropolii, w której biznes kwitnie ma ono swoją ciemną stronę. Od wielu lat uznawane jest za jedno z najniebezpieczniejszych miast na świecie. Ja nazwałbym je "miastem widmo"... Choć panorama miasta zachęca do odwiedzin podobnie jak inne stolice światowego biznesu... to szczerze jest to odradzane przez wszystkich mieszkańców tego państwa i państw graniczących z RPA, a także przewodników lokalnych i samych mieszkańców Johannesburga.

RPA- Johannesburg

RPA- Johannesburg

RPA- Johannesburg
Fakty mówią same za siebie ... patrząc na statystyki samego ścisłego centrum miasta:

- brutalne morderstwo średnio raz w tygodniu 
- przestępstwa seksualne średnio trzy razy w tygodniu
- spowodowanie poważnych obrażeń ciała w wyniku napadu średnio trzy razy dziennie
- średnio 6 napadów rabunkowych w ciągu doby
- średnio 4 uprowadzenia samochodów dziennie

To w Johannesburgu znajduje się szpital uchodzący za ten spotykający się z najbardziej drastycznymi przypadkami w RPA, Posiada on jedną z największych izb przyjęć na świecie.

RPA- Johannesburg

Jak faktycznie wygląda centrum Johannesburga? 
Opuszczone biurowce, zniszczone ulice, śmieci na chodnikach, powybijane szyby, kraty w oknach. Biznes już jakiś czas temu opuścił centrum metropolii a prawo zezwala na prowadzenie samochodu pod wpływem alkoholu do czasu spowodowania wypadku, naturalnym zjawiskiem jest ignorowanie czerwonych świateł sygnalizacji ulicznej... Prawda jest taka, że do centrum po zmroku wjeżdża się tylko wtedy, kiedy inne opcje zostały wykluczone i przejeżdża się przez nie jak najszybciej można i zdecydowanie bez jakichkolwiek postojów. 
Na moje pytanie skierowane do jednego z mieszkańców Johannesburga dotyczące tego czy odważyłby się znaleźć w centrum miasta po zmroku... otrzymałem dziwny, niepewny uśmiech, tak jakby oczekiwał za chwilę dodatku brzmiącego :"żartowałem". Ja jednak pytanie powtórzyłem. Otrzymałem więc wyczerpującą odpowiedź, że w dzień, jeśli musi to ok.... ale po zmroku woli slumsy od centrum miasta, bo jest tam zdecydowanie bezpieczniej.

RPA- Johannesburg

RPA- Johannesburg

RPA- Johannesburg

RPA- Johannesburg

RPA- Johannesburg

RPA- Johannesburg

RPA- Johannesburg

RPA- Johannesburg

RPA- Johannesburg

Jak to się stało? Otóż w czasie apartheidu (w celu wyjaśnienia kliknąć w link w słowie apartheid!) metropolia bardzo mocno się rozwijała, działo się to pod rządami białej części społeczeństwa. W chwili upadku chorego systemu rządów, niegdyś wykluczona część społeczeństwa zaczęła wypierać ówczesnych mieszkańców centrów metropolii chcąc im dorównać. Zjawisko to doprowadziło do zniszczenia centrum miasta, opustoszenia biurowców i znacznego wzrostu przestępczości w tym tej bardzo brutalnej. Chcący normalnie żyć ludzie, ze strachu opuszczali apartamentowce i wyprowadzali się na przedmieścia. Dziś to na przedmieściach odnalazł swoje miejsce biznes. 

Trudno jest ocenić to zjawisko, gdyż zrozumieć należy obie strony... Miasto to jest doskonałym dowodem na fakt, że każda rewolucja wiele kosztuje.  Niestety RPA do bezpiecznych państw nie należy, co można zaobserwować również i na przedmieściach Johannesburga mocno oddalonych od centrum.
RPA- przedmieścia Johannesburga
Domy otoczone wysokimi murami oraz chronione wysokim napięciem wkomponowały się na stałe w miejski krajobraz Republiki Południowej Afryki. Trudno się dziwić, gdy wśród trzech najczęstszych przestępstw w kraju występują włamania i wtargnięcia do domów. Ludzie się boją, ale nauczyli się żyć z tym strachem- niestety perspektyw na poprawę tej sytuacji nie widać.... 

Powodu wysokiego poziomu zagrożenia brutalną przestępczością można dziś doszukiwać się w rozwarstwieniu społecznym. Duża część społeczeństwa żyje na poziomie ubóstwa bez szans na poprawę swojej sytuacji. Z drugiej znów strony mamy bogatą część społeczeństwa, która stara się wciąż izolować od problemów tej większości. Zjawiskiem obecnym w RPA są wciąż poszerzające się townshipy. Townshipy w rozumieniu afrykańskim są to nic innego jak ogromne osiedla slumsów. Trudno jest sobie wyobrazić sytuację, w której ludzie bez dostępu do bieżącej wody, elektryczności, ogrzewania żyją tuż obok ludzi mieszkających w ogromnych willach z pięknymi ogrodami i kilkoma drogimi samochodami za wysokim murem. To jest jednak rzeczywistość każdego dużego miasta w Republice Południowej Afryki.

RPA- township w okolicy Johannesburga

RPA- township w okolicy Johannesburga

RPA- township w okolicy Johannesburga
 Na szczęście Johannesburg ma też do zaoferowania coś innego niż zagrożenie gwałtem lub rabunkiem.

Miasto było jednym z gospodarzy Mistrzostw Świata w Piłce Nożnej w 2010 roku. To na jego arenie odbywały się najważniejsze imprezy. Stadion oddalony jest znacznie od centrum miasta. Warto go odwiedzić, bo robi ogromne wrażenie :)

RPA- Johannesburg
Duża część Soweto, byłego miasteczka robotniczego pod miastem, obecnie przechodzi metamorfozę. Choć wciąż zamieszkuje je między innymi bardzo biedna część społeczeństwa, rząd oraz władze miasta starają się sytuację zmienić. Budując nomy socjalne, z prostych i tanich materiałów z dostępem do podstawowych mediów znacznie podnosi się standard życia w okolicy. Soweto staje się modne między innymi dzięki bogatej historii. To tam zamieszkiwał Nelson Mandela. To tam rozpoczynała się rewolucja zmieniająca rasistowski system rządów na demokrację. Dziś tam można odwiedzać muza, zakupić posiadłości i czuć się zdecydowanie bezpieczniej niż w samym Johannesburgu. Choć miejsce to w niczym nie przypomina już tego townshipu sprzed 20 lat...warte jest odwiedzenia. 

RPA- Soweto


RPA- Soweto

RPA- Soweto

RPA- Soweto
No to teraz zapraszam do Johannesburga... poniżej obwodnica miasta, którą wjedziemy... a przede wszystkim wyjedziemy z centrum ;)

RPA- Johannesburg
Myślę, że wkrótce uda mi się przygotować wpis o Madagaskarze... :) już teraz zapraszam.